Zeno Clash
Zeno Clash. Pamiętam czasy, gdy ta gra debiutowała, i kiedy to czytałem jej recenzję w (wówczas kilku) czasopismach dotyczących gier komputerowych. Zaintrygowała mnie dość mocno, gdyż gry akcji/bijatyki zawsze miały jakąś magię, która mnie do nich ciągnęła, jednocześnie odciągałem ich poznanie bardzo długo. Tak też, zanim nabyłem Zeno Clash minęło sporo czasu, a i tak było to za sprawą któregoś z już nieżyjących czasopism, które umieściło tę grę w jednym ze swoich numerów.
Za Zeno Clash odpowiedzialne jest chileańskie ACE Team, o którym nie można było nic konkretnego powiedzieć ani w dniu premiery gry, ani teraz. Był to ich pierwszy wyczyn na gamingowej scenie i po jego wydaniu ACE nie zwróciło na siebie już zanadto uwagi. Na tyle, że aż ze zdziwieniem ujrzałem, że Zeno Clash doczekało się sequela, o którym ani razu nie słyszałem.
Wracając jednak do jedynki - przedstawia nam ona dość nietypową fabułę, gdzie główny bohater, Ghat, skazany zostaje na banicję. Po drodze jednak czeka go wiele ścigających go członków byłego klanu, co chyba ładnie zarysowywuje, na czym gra się skupia. Tak naprawdę fabuła jest tylko pretekstem do wielu widowiskowych walk, chociaż trzeba nadmienić, że jest zrobiona dość pomysłowo i nie czuje się sztuczności w przechodzeniu przez kolejne poziomy. Wizja brzmi spójnie i odwiedzając wszelkie lokacje, czuje się logikę, dlaczego jest się tu, a nie gdzie indziej.
I tutaj też ujawnia się jedna z niewielu dużych bolączek gry - krótkość fabuły. Nie spotkałem się jeszcze z tak szybkim jej końcem, samo przejście na luzie zajęło mi może 4-5 godzin. Patrząc się na najnowsze gry, nie brzmi to jakoś bardzo źle, jednak oceniając obiektywnie, jest to krótko. Ale co twórcy stracili na ilości, oddali nam w intensywności.
Poświęcając jeszcze krótką chwilę na szczegóły estetyczne, zanim przejdę do esencji, walki: wspominałem o płynnym przechodzeniu przez kolejne lokacje. I muszę tu nadmienić, że te są nadzwyczaj urokliwe. Zróżnicowane, z bardzo kolorową (ale i mroczną, i tajemniczą) szatą graficzną, budziły we mnie lekki podziw za pomysłowość i wyczucie stylu grafików. Ogólnie to co widzimy tworzy bardzo intrygujący obraz gry, stąd nie dziwne, że już od pierwszych wiadomości o niej byłej zafascynowany.
A teraz czas na samą walkę. Ta jest szybka, pięknie brutalna i wymaga niekiedy sporo skupienia. Ghat może używać zarówno broni ręcznej, dystansowej, jak i własnych rąk - jednak to właśnie do walki wręcz autorzy przyłożyli się najbardziej i to ją próbują wysunąć na pierwszy plan. Dodatkowo do tego dochodzi bardzo fajny system fizyki, który w połączeniu z satysfakcjonującym stylem walki przypomina mi moje ukochane Dark Messiah of Might & Magic, w której również było to głównym highlightem tytułu.
Zwykle atakuje nas kilku przeciwników, stąd gra wymaga dużej zmyślności w planowaniu akcji, dostosowując się do otoczenia i wrogów. I podczas gdy przy niektórych walk gra wybacza nam bardzo dużo, zdarzają się takie, których złe rozplanowanie bądź nawet kilka zbędnych/błędnych ruchów skaże nas na żmudne powtarzanie poziomu raz za razem. Inna sprawa, że jest to bardzo przyjemne i mimo tej potrzeby nie odczułem znużenia ani razu.
Cóż, podsumowując całość moich (jedenastogodzinnych wg. Steama) zmagań z Zeno Clash - jest to gra co najmniej dobra. Moje spragnione intensywnych i szybkich walk serce zostało zaspokojone, bowiem przez ten czas gra dała mi niewiele czasu wytchnienia. Poleciłbym ją chyba każdemu lubującemu się w nieco psychodelicznych światach, fantasy bądź bijatykach. A dla każdego innego może to być również ciekawa odskocznia od innych gatunków.
Plusy:
- świetny system walki i fizyki
- magiczna kreska i wygląd poziomów
Minusy:
- zdecydowanie zbyt krótka
Ocena: 75%
Za Zeno Clash odpowiedzialne jest chileańskie ACE Team, o którym nie można było nic konkretnego powiedzieć ani w dniu premiery gry, ani teraz. Był to ich pierwszy wyczyn na gamingowej scenie i po jego wydaniu ACE nie zwróciło na siebie już zanadto uwagi. Na tyle, że aż ze zdziwieniem ujrzałem, że Zeno Clash doczekało się sequela, o którym ani razu nie słyszałem.
Wracając jednak do jedynki - przedstawia nam ona dość nietypową fabułę, gdzie główny bohater, Ghat, skazany zostaje na banicję. Po drodze jednak czeka go wiele ścigających go członków byłego klanu, co chyba ładnie zarysowywuje, na czym gra się skupia. Tak naprawdę fabuła jest tylko pretekstem do wielu widowiskowych walk, chociaż trzeba nadmienić, że jest zrobiona dość pomysłowo i nie czuje się sztuczności w przechodzeniu przez kolejne poziomy. Wizja brzmi spójnie i odwiedzając wszelkie lokacje, czuje się logikę, dlaczego jest się tu, a nie gdzie indziej.
I tutaj też ujawnia się jedna z niewielu dużych bolączek gry - krótkość fabuły. Nie spotkałem się jeszcze z tak szybkim jej końcem, samo przejście na luzie zajęło mi może 4-5 godzin. Patrząc się na najnowsze gry, nie brzmi to jakoś bardzo źle, jednak oceniając obiektywnie, jest to krótko. Ale co twórcy stracili na ilości, oddali nam w intensywności.
Poświęcając jeszcze krótką chwilę na szczegóły estetyczne, zanim przejdę do esencji, walki: wspominałem o płynnym przechodzeniu przez kolejne lokacje. I muszę tu nadmienić, że te są nadzwyczaj urokliwe. Zróżnicowane, z bardzo kolorową (ale i mroczną, i tajemniczą) szatą graficzną, budziły we mnie lekki podziw za pomysłowość i wyczucie stylu grafików. Ogólnie to co widzimy tworzy bardzo intrygujący obraz gry, stąd nie dziwne, że już od pierwszych wiadomości o niej byłej zafascynowany.
(zdjęcia zapożyczone z G2A.com, gram.pl, ModDB)
Zwykle atakuje nas kilku przeciwników, stąd gra wymaga dużej zmyślności w planowaniu akcji, dostosowując się do otoczenia i wrogów. I podczas gdy przy niektórych walk gra wybacza nam bardzo dużo, zdarzają się takie, których złe rozplanowanie bądź nawet kilka zbędnych/błędnych ruchów skaże nas na żmudne powtarzanie poziomu raz za razem. Inna sprawa, że jest to bardzo przyjemne i mimo tej potrzeby nie odczułem znużenia ani razu.
Przez cały okres fabuły uczymy się różnych chwytów, ogłuszeń wroga, używania kolejnych to broni (od granatów, pistoletów, karabinów, do pałek i młotów); jednak szybki koniec gry nie przesądza o końcu naszych wysiłków, bowiem twórcy przygotowali specjalny tryb dla tych, którym brakuje walk.
Walka na arenie - bowiem o niej mowa - pozwala na rozegranie kilku zestawów poziomów. Odblokowywanie kolejnych zestawów (ukazanych jako piętra wieży) zgrywa się z fabułą, więc warto zostawić sobie ten tryb na koniec - szczególnie po poznaniu wszystkich przeciwników i chwytów. Można tam porównywać też wyniki czasowe z resztą ludzi, którzy dane piętra zaliczyli. Każde piętro (składające się z około 5-6 poziomów) wydaje się schematyczne, jednak na swój sposób każde się odrobinę wyróżnia.
Cóż, podsumowując całość moich (jedenastogodzinnych wg. Steama) zmagań z Zeno Clash - jest to gra co najmniej dobra. Moje spragnione intensywnych i szybkich walk serce zostało zaspokojone, bowiem przez ten czas gra dała mi niewiele czasu wytchnienia. Poleciłbym ją chyba każdemu lubującemu się w nieco psychodelicznych światach, fantasy bądź bijatykach. A dla każdego innego może to być również ciekawa odskocznia od innych gatunków.
Plusy:
- świetny system walki i fizyki
- magiczna kreska i wygląd poziomów
Minusy:
- zdecydowanie zbyt krótka
Ocena: 75%
Komentarze
Prześlij komentarz