2018 AOTYs
Kolejny rok mija nieubłaganie, i kolejne albumy ujrzały światło dzienne: czas więc podsumować te najlepsze, które najbardziej zapadły mi w pamięć, zostawiając choć trochę wspomnień.
✶✶✶
Honorowe spóźnione AOTY (2017):
Soror Dolorosa - Apollo
Honorowe miejsce przydzieliłem wyjątkowo, gdyż album Soror Dolorosy poznałem na początku tego roku - mimo, że była to premiera zeszłoroczna. Jednak był on tak wybitny, że mógłby śmiało mierzyć się o laur najlepszego albumu 2017. Obecnego roku zresztą również. Nic lepszego post-punk revival w obecnej chwili nie jest w stanie zaoferować.
✶✶✶
29. Bloodbath - The Arrow of Satan Is Drawn
"The Arrow of Satan Is Drawn" jest drugim albumem od Bloodbath, który mi udowodnił, że ten zespół jest zespołem skrajności. W tym wypadku jednak, jest to jego jasna strona, pełna brutalnego tempa i solidnych death metalowych riffów.
28. Clandestine Blaze - Tranquility of Death
Ten projekt jest wieczną sinusoidą, podobnie jak wydawane Windowsy, podając nam na zmianę to średnio strawny raw black, to znów wykwintne danie w tym gatunku. Po dość słabym poprzednim albumie, i bardzo dobrym jeszcze wcześniejszym, w tym roku przyszło nam doczekać się również bardzo solidnego.
27. Abysmal Grief - Blasphema Secta
"The Arrow of Satan Is Drawn" jest drugim albumem od Bloodbath, który mi udowodnił, że ten zespół jest zespołem skrajności. W tym wypadku jednak, jest to jego jasna strona, pełna brutalnego tempa i solidnych death metalowych riffów.
28. Clandestine Blaze - Tranquility of Death
Ten projekt jest wieczną sinusoidą, podobnie jak wydawane Windowsy, podając nam na zmianę to średnio strawny raw black, to znów wykwintne danie w tym gatunku. Po dość słabym poprzednim albumie, i bardzo dobrym jeszcze wcześniejszym, w tym roku przyszło nam doczekać się również bardzo solidnego.
27. Abysmal Grief - Blasphema Secta
Znając ten zespół z jednego tylko, świetnego albumu gothic/traditional doom metalowego, mogę stwierdzić, że Blasphema Secta dość mocno zbliżyła się do jego jakości. Niska pozycja tylko z powodu tego, że tradycyjny doom trochę się u mnie zakurzył i mniej ekscytuje niż kiedyś
26. Judas Priest - Firepower
Podczas wyboru albumów roku, w gatunku heavy metalu miałem dwóch pretendentów: Saxon i Judas Priest. Ostatecznie wygrał ten drugi; "Firepower" w odróżnieniu od Saxona, jest bardziej innowacyjny, i zwyczajnie, zróżnicowany.
25. Ortsul - Robactwem Oblazłem
Jedyny polski black metal w tym notowaniu, jednak zdecydowanie zasłużenie piastuje sobie to miejsce: dawno nie czułem takiego powiewu świeżości, przy jednoczesnym trzymaniu się stylu tej sceny. Ortsul tym samym stał się mocną konkurencją nawet dla samej Plagi, piastującej miano najklimatyczniejszego polskiego blacku.
24. RadogosT - Przeklęty
Po wydaniu "Dziedzictwa Gór" i ich koncercie na bolkowskim Castle Party, uznałem RadogosTa za najlepszy polski folk metalowy zespół - jeśli nie nawet jeden z najlepszych ogólnie. Tegoroczny album nie doskoczył do poziomiu ich ostatniego, jednak był miłym przypadkiem "więcej tego samego".
23. Temple Desecration - Whirlwinds of Fathomless Chaos
Polscy mistrzowie black/deathowych kompozycji powrócili - i choć po nagraniu genialnej EPki "Communion Perished" trudno już poczuć podobnie intensywną, niesamowitą moc, tak jednak ich debiutancki długograj również trzyma ich wyjątkowy poziom.
22. Urfaust - The Constellatory Practice
Do Urfausta nigdy nie mogłem się w pełni przekonać: wszystkie ich "kultowe" albumy były dla mnie dość nijakie, i jedynie "Apparitions" do mnie jakoś przemawiało. Wraz z The Constellatory Practice mogę śmiało powiedzieć, że poczułem wreszcie magię ich dźwięku.
21. Bonson - Postanawia Umrzeć
Podczas wyboru albumów roku, w gatunku heavy metalu miałem dwóch pretendentów: Saxon i Judas Priest. Ostatecznie wygrał ten drugi; "Firepower" w odróżnieniu od Saxona, jest bardziej innowacyjny, i zwyczajnie, zróżnicowany.
25. Ortsul - Robactwem Oblazłem
Jedyny polski black metal w tym notowaniu, jednak zdecydowanie zasłużenie piastuje sobie to miejsce: dawno nie czułem takiego powiewu świeżości, przy jednoczesnym trzymaniu się stylu tej sceny. Ortsul tym samym stał się mocną konkurencją nawet dla samej Plagi, piastującej miano najklimatyczniejszego polskiego blacku.
24. RadogosT - Przeklęty
Po wydaniu "Dziedzictwa Gór" i ich koncercie na bolkowskim Castle Party, uznałem RadogosTa za najlepszy polski folk metalowy zespół - jeśli nie nawet jeden z najlepszych ogólnie. Tegoroczny album nie doskoczył do poziomiu ich ostatniego, jednak był miłym przypadkiem "więcej tego samego".
23. Temple Desecration - Whirlwinds of Fathomless Chaos
Polscy mistrzowie black/deathowych kompozycji powrócili - i choć po nagraniu genialnej EPki "Communion Perished" trudno już poczuć podobnie intensywną, niesamowitą moc, tak jednak ich debiutancki długograj również trzyma ich wyjątkowy poziom.
22. Urfaust - The Constellatory Practice
Do Urfausta nigdy nie mogłem się w pełni przekonać: wszystkie ich "kultowe" albumy były dla mnie dość nijakie, i jedynie "Apparitions" do mnie jakoś przemawiało. Wraz z The Constellatory Practice mogę śmiało powiedzieć, że poczułem wreszcie magię ich dźwięku.
21. Bonson - Postanawia Umrzeć
Bonsona poznałem rok temu, dzięki jego pierwszemu albumowi, gdzie współpracował z Matkiem - nie ukrywam, był to solidny materiał. Jednak najnowszy krążek podniósł poprzeczkę: mniej w nim melancholii, a więcej irytacji i rapowego "mięsa" - co wyszło materiałowi tylko na dobre.
20. Primal Cult - Perennial Fire
Primal Cult był od początku dość obiecującym, młodym zespołem z Grecji, jednak nie miałem dużych nadziei, że nagrają coś nowego - a jednak, myliłem się, nagrali, już w rok po moim ich odkryciu. Album zdecydowanie zasługujący na miejsce wśród tegorocznego panteonu.
19. Craft - White Noise and Black Metal
Craft to zdecydowanie moi obecni ulubieńcy, jak chodzi o szwedzką scenę black metalową. Najnowszy album dość mocno odchodzi od tego, co prezentowali na poprzednich wydaniach, jednak nie zawiódł moich nadziei.
18. Kartky - Blackout
Kartky w tym roku stał się aż nadaktywnym raperem, produkując projekt "Black Magiic" w ostatnich dniach - jak i również "Blackout" w kwietniu tego roku. I tak jak pierwszego nie zdążyłem jeszcze odsłuchać, tak drugi album stał się dla mnie od razu klasykiem. Nie ma tu old schoolowego nawijania w stylu KPSN/Bonsona, ale magię starego grania Kartky utrzymuje.
17. Snow Patrol - Wildness
Rzadko goszczę w ulubieńcach roku mainstreamowy alternatywny rock, jednak dla Snow Patrol należy się miejsce wśród wyjątków. Dawno mnie żaden album w tym gatunku tak nie zachwycił, jak najnowsza płyta twórców równie kultowego dla mnie utworu "Run".
16. Human Serpent - For I, the Misanthropist
Primal Cult był od początku dość obiecującym, młodym zespołem z Grecji, jednak nie miałem dużych nadziei, że nagrają coś nowego - a jednak, myliłem się, nagrali, już w rok po moim ich odkryciu. Album zdecydowanie zasługujący na miejsce wśród tegorocznego panteonu.
19. Craft - White Noise and Black Metal
Craft to zdecydowanie moi obecni ulubieńcy, jak chodzi o szwedzką scenę black metalową. Najnowszy album dość mocno odchodzi od tego, co prezentowali na poprzednich wydaniach, jednak nie zawiódł moich nadziei.
18. Kartky - Blackout
Kartky w tym roku stał się aż nadaktywnym raperem, produkując projekt "Black Magiic" w ostatnich dniach - jak i również "Blackout" w kwietniu tego roku. I tak jak pierwszego nie zdążyłem jeszcze odsłuchać, tak drugi album stał się dla mnie od razu klasykiem. Nie ma tu old schoolowego nawijania w stylu KPSN/Bonsona, ale magię starego grania Kartky utrzymuje.
17. Snow Patrol - Wildness
Rzadko goszczę w ulubieńcach roku mainstreamowy alternatywny rock, jednak dla Snow Patrol należy się miejsce wśród wyjątków. Dawno mnie żaden album w tym gatunku tak nie zachwycił, jak najnowsza płyta twórców równie kultowego dla mnie utworu "Run".
16. Human Serpent - For I, the Misanthropist
Human Serpent od dawna wydawał mi się co najmniej solidnym blackiem wobec greckich standardów - mimo dość niegreckiego dźwięku. Nowy album udowodnił to jeszcze dobitniej, deklasując mojego dotychczasowego faworyta, "Inhumane Minimalism"
15. Hollywood Burns - Invaders
Odkąd pamiętam ten album, widziałem go wszędzie - był hype'owany w nieskończoność, kiedy mnie z kolei jego pobieżne przesłuchania wcale nie zachwycały. Do czasu odsłuchania go w całości - wówczas zdałem sobie sprawę, że choć może nie przekracza on granic gatunku, jest zdecydowanie jednym z bardziej obiecujących synthwave'ów roku.
14. Neuroticfish - Antidoron
Neuroticfish, jako jeden z dwóch tu zebranych albumów, miał premierę w grudniu. Jednak ten krótki okres, jaki mogłem mu dać na przesłuchanie, wcale nie odebrał mu prezentowanego piękna. Przepiękny futurepop od nieco zakurzonych mistrzów gatunku, w sam raz na ogrzanie chłodów tegorocznej zimy.
13. The House of Usher - Roaring Silence
Odkąd pamiętam ten album, widziałem go wszędzie - był hype'owany w nieskończoność, kiedy mnie z kolei jego pobieżne przesłuchania wcale nie zachwycały. Do czasu odsłuchania go w całości - wówczas zdałem sobie sprawę, że choć może nie przekracza on granic gatunku, jest zdecydowanie jednym z bardziej obiecujących synthwave'ów roku.
14. Neuroticfish - Antidoron
Neuroticfish, jako jeden z dwóch tu zebranych albumów, miał premierę w grudniu. Jednak ten krótki okres, jaki mogłem mu dać na przesłuchanie, wcale nie odebrał mu prezentowanego piękna. Przepiękny futurepop od nieco zakurzonych mistrzów gatunku, w sam raz na ogrzanie chłodów tegorocznej zimy.
13. The House of Usher - Roaring Silence
Nowy The House of Usher pojawił się dość niespodziewanie, i miło przygotował grunt pod późniejszy występ na żywo - nie ma tu jakichś zaskoczeń, ale "Roaring Silence" jest zdecydowanie jednym z lepszych albumów ich dyskografii.
12. Alice In Chains - Rainier Fog
Klasyk gatunku grunge, podobnie jak rok temu Slowdive, zaliczył w tym roku powrót. I niemal tak samo udany - również nawiązujący do najbliższych fanom korzeni, jednak dostosowanych do nowocześniejszej formy.
11. Carpenter Brut - Leather Teeth
Klasyk gatunku grunge, podobnie jak rok temu Slowdive, zaliczył w tym roku powrót. I niemal tak samo udany - również nawiązujący do najbliższych fanom korzeni, jednak dostosowanych do nowocześniejszej formy.
11. Carpenter Brut - Leather Teeth
Carpenter Brut, wydając swoje trzy EPki, zwrócił moją uwagę ciekawym brzmieniem: nie dość agresywnym, by był on klonem Perturbatora, nie dość marzycielskim, by był to klon FM-84. "Leather Teeth" stało się wisienką na torcie: Carpenter uchwycił tu całą swoją esencję, dokładając jeszcze bardziej interesujące niż dotychczas elementy.
10. Gnosis - The Offering of Seven
Amerykański, niemal nieznany black, jest zwykle dość obiecującym znaleziskiem: ta scena przyzwyczaiła mnie do naprawdę dobrych undergroundowych aktów. Jednak nigdy bym się nie spodziewał po niej albumu takiego jak ten - składającego hołd greckiemu dźwiękowi w tak dojmujący sposób.
9. Sleep - The Sciences
"The Sciences" to jeden z tych albumów, które przekonują nas do sprawdzenia reszty dyskografii. Tak było przynajmniej w moim przypadku, i tak też znalazłem najlepszy zespół do towarzyszenia mi w pisaniu opowiadań. Jednak to tegoroczny album wciąż pozostaje dla mnie ich niedoścignionym opus magnum.
8. Varathron - Patriarchs of Evil
Grecki black metal jest co roku gwarantowanym pretendentem do najlepszych albumów roku, więc widząc legendę tej sceny, nie należy się dziwić, czemu się tu znalazła. Varathron nie podniósł może poprzeczki poprzedniego albumu, jednak doskoczył bardzo blisko jej poziomu.
7. Archgoat - The Luciferian Crown
Fiński Archgoat od początku grał w tym samym, surowym, ale wyjątkowo chwytliwym brzmieniu. Na tle reszty kultowych black/death metalowych grup to czyniło z niego najbardziej cenionego przeze mnie klasyka. Nowy album nie czyni tu też żadnej rewelacji, stąd i wysokie miejsce w tej liście.
6. Forest of Shadows - Among the Dormant Watchers
Od kilku lat, Forest of Shadows wydawało się już martwym projektem: bolało to każdego, kto pamiętał ich unikatowość na polu melodyjnego death doomu. Jednak wraz z tym grudniem, doczekałem się cudownego odrodzenia - i albumu, który jak mało który tak idealnie wpisał się w zimowy pejzaż i chłód.
5. Shining - X - Varg Utan Flock
Amerykański, niemal nieznany black, jest zwykle dość obiecującym znaleziskiem: ta scena przyzwyczaiła mnie do naprawdę dobrych undergroundowych aktów. Jednak nigdy bym się nie spodziewał po niej albumu takiego jak ten - składającego hołd greckiemu dźwiękowi w tak dojmujący sposób.
9. Sleep - The Sciences
"The Sciences" to jeden z tych albumów, które przekonują nas do sprawdzenia reszty dyskografii. Tak było przynajmniej w moim przypadku, i tak też znalazłem najlepszy zespół do towarzyszenia mi w pisaniu opowiadań. Jednak to tegoroczny album wciąż pozostaje dla mnie ich niedoścignionym opus magnum.
8. Varathron - Patriarchs of Evil
Grecki black metal jest co roku gwarantowanym pretendentem do najlepszych albumów roku, więc widząc legendę tej sceny, nie należy się dziwić, czemu się tu znalazła. Varathron nie podniósł może poprzeczki poprzedniego albumu, jednak doskoczył bardzo blisko jej poziomu.
7. Archgoat - The Luciferian Crown
Fiński Archgoat od początku grał w tym samym, surowym, ale wyjątkowo chwytliwym brzmieniu. Na tle reszty kultowych black/death metalowych grup to czyniło z niego najbardziej cenionego przeze mnie klasyka. Nowy album nie czyni tu też żadnej rewelacji, stąd i wysokie miejsce w tej liście.
6. Forest of Shadows - Among the Dormant Watchers
Od kilku lat, Forest of Shadows wydawało się już martwym projektem: bolało to każdego, kto pamiętał ich unikatowość na polu melodyjnego death doomu. Jednak wraz z tym grudniem, doczekałem się cudownego odrodzenia - i albumu, który jak mało który tak idealnie wpisał się w zimowy pejzaż i chłód.
5. Shining - X - Varg Utan Flock
Shining był dla mnie zdecydowanie miłym zaskoczeniem; odkąd pamiętam, Kvarforth zrobił na mnie spore wrażenie tylko na "Halmstadzie". "X" zbliżyła się zaś do "V" zastraszająco blisko.
4. Turbonegro - Rock'n'Roll Machine
Nowe Turbonegro to zdecydowanie mój punkowy faworyt roku - forma tej kultowej formacji z albumu na album zdaje się być coraz lepsza, a upływających lat kariery praktycznie nie czuć. No, może poza większą melodyjnością gitar, ale to akurat tylko dodaje uroku nowemu albumowi.
3. YOB - Our Raw Heart
Jeden z niewielu tak bliskich do tronu albumów tego roku. Stoner doom z reguły mierzi mnie swoją monotonią, brakiem jakichkolwiek emocji, poczuciem "jednego utworu nagranego inaczej".
Our Raw Heart to zupełna odwrotność tych cech. Wokal zaś przekazuje tyle emocji, że nawet gatunek new wave miałby dobrego konkurenta.
2. Date At Midnight - Reverse Resilience
Date At Midnight, do spółki z Soror Dolorosa, dały mi w tym roku najmilsze możliwe wspomnienia, jakie mógł zaoferować post-punk: w międzyczasie ten pierwszy wydał jeszcze EPkę, której stosunkowa krótkość nie odebrała wysokiego miejsca wśród najlepszych.
1. nothing,nowhere. - Ruiner
Przyznaję, nie spodziewałem się tyle rapu w tej liście, a tym bardziej, że jeden z przedstawicieli amerykańskiego cloud (t)rapu zajmie miejsce na podium. Jednak jak poznałem tego człowieka na początku 2018, od Reapera, przez Ruiner, aż do koncertu w Warszawie - do teraz czuję, że nic lepszego mnie w tym roku nie spotkało.
Nowe Turbonegro to zdecydowanie mój punkowy faworyt roku - forma tej kultowej formacji z albumu na album zdaje się być coraz lepsza, a upływających lat kariery praktycznie nie czuć. No, może poza większą melodyjnością gitar, ale to akurat tylko dodaje uroku nowemu albumowi.
3. YOB - Our Raw Heart
Jeden z niewielu tak bliskich do tronu albumów tego roku. Stoner doom z reguły mierzi mnie swoją monotonią, brakiem jakichkolwiek emocji, poczuciem "jednego utworu nagranego inaczej".
Our Raw Heart to zupełna odwrotność tych cech. Wokal zaś przekazuje tyle emocji, że nawet gatunek new wave miałby dobrego konkurenta.
2. Date At Midnight - Reverse Resilience
Date At Midnight, do spółki z Soror Dolorosa, dały mi w tym roku najmilsze możliwe wspomnienia, jakie mógł zaoferować post-punk: w międzyczasie ten pierwszy wydał jeszcze EPkę, której stosunkowa krótkość nie odebrała wysokiego miejsca wśród najlepszych.
1. nothing,nowhere. - Ruiner
Przyznaję, nie spodziewałem się tyle rapu w tej liście, a tym bardziej, że jeden z przedstawicieli amerykańskiego cloud (t)rapu zajmie miejsce na podium. Jednak jak poznałem tego człowieka na początku 2018, od Reapera, przez Ruiner, aż do koncertu w Warszawie - do teraz czuję, że nic lepszego mnie w tym roku nie spotkało.
Komentarze
Prześlij komentarz