Dying Fetus - Wrong One To Fuck With

Patrząc na to, w jak dziwnym dla mnie czasie Dying Fetus wydał nową płytę, można byłoby być zaskoczonym tak wysoką oceną. Ale tak to chyba już ostatnio mam, że słuchając w ostatnich tygodniach uspokajających dźwięków soulu, sennych dream popów i wszelkiej dziwnej alternatywy, potrzebuję mocniejszego uderzenia raz na jakiś czas. A to mi Dying Fetus z nadzwyczajnym talentem właśnie zaoferowało.

Dying Fetus zawsze stał u mnie na takim widocznym uboczu - nie chował się głęboko w odmęty biblioteki na Laście, wracałem do niego nawet chętnie, ale jednak rzadko i do pojedynczych utworów. Może spowodowane to było dość powtarzalną budową utworów, niezbyt rozwiniętą różnorodnością riffów i perkusji.. ostateczna konkluzja jednak widziała ich jako zespół dobry, wyróżniający się w znienawidzonym gatunku, jakim jest dla mnie brutal death metal, jednak nie posiadających jakichś nadzwyczajnych mocnych stron.
Amerykanie wypracowali sobie swój własny styl oparty na dość intensywnej technicznej grze gitar, mieszaniu tego z grindcore'em i hardcore'owym zacięciem, jednak mimo to powtarzali dość sprawdzoną formułę przez wszystkie albumy jakie zdążyłem poznać.

Nowa płytka Dying Fetus od razu wyróżnia się tu jedną, istotną cechą - zróżnicowaniem. Nie jest to wzór do naśladowania, jako że brutal death jest jednym z ostatnich gatunków dających pole do popisu w tym względzie, ale jest nadzwyczaj dobrze, porównując to z czymkolwiek z czym miałem do czynienia od nich wcześniej.

Więc z czym mamy tu do czynienia? Brutalnym, bezkompromisowo ciężkim death metalem, który efekt ten osiąga w sporej mierze dzięki szalonej perkusji i technicznym zagrywkom na gitarze - i właśnie w odróżnieniu od pozostałych albumów, bogactwo przejść, mostów i monumentalnie brzmiących riffów jest ogromne. Zmiany tempa, tak charakterystyczne dla Dying Fetus, zrobione są tutaj z jeszcze większym talentem.
Przykładem niech będzie "Panic Amongst the Herd" - zaczynając od basowego intra, bardzo szybko nadchodzi zmiana w nieco szybszą grę, jednak nie odpuszczając ciągłej technicznej gry gitar. Zmiany tempa występują tu co chwila, zmieniając się to w szybką kolaborację perkusji i rozjechanych gitar, to znów zwalniając i pokazując możliwości gitarzysty. Czasami gitary mają charakterystyczny dźwięk "zawracania" (a przynajmniej tak go zawsze próbuję zobrazować) charakterystyczny dla zespołów pokroju Rotting Christ - tutaj jednak zrobione w zupełnie innej manierze.

Death metal nie można oceniać względem reszty gatunków, więc ta płyta - niczym zeszłoroczny Aborted - będzie zapewne stał lekko w cieniu; jako przykład świetnego materiału, do którego potrzebuję jednak specyficznego nastroju. Jedno jednak muszę przyznać, że Dying Fetus po wydaniu tej płyty zyskał bardzo dużo w moich oczach - i wracać do niego będę już o wiele częściej.
Bo "Wrong One To Fuck With" to wspaniała uczta dla każdego tęskniącego za świetnym technicznym death metalem. Nie cierpi na bolączkę brutal deathu, brak tu powtarzalności i bezsensownego chaosu. Nie ma też bolączek technicznego deathu, który czasami niepotrzebnie plącze się w zbyt skomplikowane struktury, tworząc może i ambitny, ale bardzo nieprzyjazny materiał bez duszy.

Obecnie jest to najlepsze co spotkało mnie w death metalu w tym roku. Zróżnicowana budowa utworów, piękna basowa gra gitar i skomplikowanie, które ma jednak wyraźnie pożądane miejsce - tego mi brakowało nie tylko w dyskografii Umierającego Fetusa, ale w ogóle w całym gatunku.


'Highlighty': "Reveling In The Abyss", "Panic Amongst the Herd", "Die With Integrity"

Ocena: 87%

Komentarze